poniedziałek, 12 grudnia 2011

Andrzej Pilipiuk "Wampir z M-3"

Pilipiuk, nazwany kiedyś przez kogoś mianem Wielkiego Grafomana, faktycznie jest tym grafomanem. Co nie zmienia faktu, że - na co kiedyś zwróciła mi uwagę pewna przyjaciółka - grafomanem bardzo płodnym i uniwersalnym. Potrafi kreować opowieści humorystyczne, humorystyczno-parodystyczne, utwory dla młodzieży, utwory raczej dla kobiet, a także solidną, zwyczajną fantastyką, czasem zdarza mu się nawet napisać coś mroczniejszego/poważniejszego.
Przedstawiana tu pozycja to przedstawicielka nurtu humorystyczno-parodystycznego w twórczości Pilipiuka, nurtu, który po coraz bardziej wyczerpującym się Jakubie Wędrowyczu (z książki na książkę opowiadania coraz bardziej absurdalne i odległe od tych pierwszych, w rodzaju fenomenalnego Hotelu pod Łupieżcą) potrzebował czegoś świeżego.
W czasach tzw. komuny uczennica Gosia, córka partyjnego aparatczyka i wnuczka działaczki podziemia pewnego dnia popełnia samobójstwo. Pół roku później budzi się w trumnie, wywołuje nielichą awanturę pojawiając się w domu, po czym napotyka na swojej drodze wampira, który opowiada jej o czekającym ją pośmiertnym życiu. Początkowo nie dowierza, potem pakuje się w kłopoty. A potem kłopoty same ją znajdują. Ją i inne warszawskie wampiry, nieco rozmemłaną i eklektyczną grupę.
Cóż, autor wyraźnie bawi się konwencją, robi sobie jaja nie tylko z modnych obecnie historii o wampirach i wilkołakach (np. Zmierzch), czy z licznych ludowych i miejskich legend (czym różną się wilkołaki zachodnioeuropejskie od ukraińskich, Czarna Wołga, duch szatniarki w fabryce, itd.), ale też z PRL-owskiej rzeczywistości (rodzina dawnego działacza socjalistycznego okazuje się być rodziną szlachecką, Wydział Z do walki z Zabobonem [czyli np. z wampirami], tajne służby ZUS-u, mafia na Pradze [której członkowie nadużywają słowa Urwał], ożywiona mumia starożytnego egipskiego kapłana-spiskowca i spostrzeżenie, że prowokacje służb są nie zmieniły się za bardzo od czasów Nerona, wampir-wieczny robol, itd.) a także z własnej twórczości (kpiny z Jakuba Wędrowycza i Semena, a także przedstawienie pierwowzoru Pana Samochodzika - który okazuje się być zboczeńcem, erotomanem i alkoholikiem [warto zauważyć, że Pilipiuk pod pseudonimem Tomasz Olszakowski pisał w latach 1999 - 2005 trochę rzeczy {19 tomów} o panu Samochodziku].
Nie raz autor sam wyraźnie puszcza oko do czytelnika, że ten ma do czynienia z kpiną i czymś niepoważnym. Ciekawe, czy to jednorazowy wyskok autora, czy też o przygodach Gosi i innych będą kolejne książki. Kto zna i lubi (lub nie lubi) Pilipiuka, ten wie, czego się spodziewać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.