Czytałem tę książkę dawno temu, koło roku 2001, kiedy wyszła w Polsce, ale jeśli nadal mniej-więcej pamiętam, o co chodziło, to znaczy, że zasługuje, by mimo upływu lat napisać o niej tutaj bez czytania jej ponownie.
Knootz pisze niezłe rzeczy. Czasem lepsze, czasem gorsze, ale mniej-więcej na jednym poziomie. Jego twórczość znam w stopniu dosyć niewielkim, więc nie wiem, jak plasują się "Dreszcze" w porównaniu do całości, ale jak dla mnie to średniak jednak.
Jest to opowieść o tym, że przekaz podprogowy działa. Szalony (nieco) biznesmen czy tam ktoś, będący do tego fanatykiem religijnym przeprowadza eksperyment w małym, odizolowanym miasteczku. Jeden z jego pomagierów jest w stanie w ramach tego eksperymentu (przekaz podprogowy wzbogacony chemią w wodzie pitnej dla miasteczka) zmuszać mieszkańców do strasznych czynów - np. do wyuzdanego seksu lub popełniania morderstw. Aż trafia się ktoś, na kogo to nie działa. I wtedy zaczynają się schody.
Pomysł na fabułę - niezły. Wykonanie - gorsze. Takie to trochę bez polotu. Ale z jakiegoś powodu pamiętam o tej książce od lat, więc miała jednak coś w sobie, że ją zapamiętałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.