Grabiński to autor młodopolski, trochę zapomniany współcześnie, a niesłusznie, bo to taki polski Poe. Tzn. nie zawsze, i nie ze wszystkim, ale generalnie tak.
Za młodu, gdy zapadł na ciężką chorobę, medycyna nie dała mu szansy na przeżycie. Wyleczył go sprowadzony przez rodziców wiejski znachor. Tylko skomplikowało to jego ducha, który i tak gmatwał się nieźle (konwersja z grekokatolicyzmu do łacinników, itd.); różne aspekty polskiego romantyzmu gryzły się nawzajem w Stefanie, który po rozczarowaniu się za młodu nauką (jego stosunek do nowoczesności przypominał nieco stosunek Witkacego - i jeden i drugi w swoich dziełach musieli odreagować rzeczywistość) i katolicyzmem skręcił w stronę pogańską, w stronę ludowych klechd i legend. Zmagał się on ze swoją polską duszą, chociaż żył na polsko-ukraińskim pograniczu.
W tym zbiorku prezentujących jego twórczość mamy Grabińskiego pokazanego przekrojowo. Nie ma jego bardziej znanych opowieści kolejowych, o demonach zrodzonych z pyłu, kurzu i sadzy, ale i tak jest fajnie. Zaczyna się od utworów baśniowych, onirycznych, potem mamy kilka opowieści niesamowitych, a kończy się na utworach realistycznych.
Niektórych może odrzucić czasem niezrozumiały język, zwłaszcza w przytoczonych opowieściach z wczesnego okresu twórczości autora, ale zbiór i tak jest wartościowy, ot, przekrój przez Grabińskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.